„Nie jestem fantazją. Jestem faktem.”

 Wywiad-wyobrażenie z Dominą bez kompromisów

Spotkałyśmy się w ciszy.
Nie było small talku.
Nie zapytała, jak minął mi dzień.
Usiadła naprzeciwko mnie, w fotelu z wysokim oparciem, założyła nogę na nogę i spojrzała prosto w oczy.

To spojrzenie nie pytało.
To spojrzenie ustalało zasady.


Ja: Jesteś jedną z nielicznych Domin w Polsce, które piszą regularnie i nie epatują ciałem. Dlaczego blog, a nie Instagram?

Ona: Bo nie mam nic do pokazania.
Ale mam dużo do powiedzenia.
Na Instagramie trzeba się sprzedawać obrazem. A ja nie jestem produktem.
Mężczyźni nie klękają przez selfie. Klękają przez słowo, które uderza ich dokładnie tam, gdzie coś w nich jest słabe.


Ja: Twój styl pisania jest surowy, oszczędny. Czasem wręcz bezwzględny.

Ona: Bo taka jest dominacja.
To nie gra świateł, lateksu i pozowanych zdjęć. To moment, w którym mężczyzna nie wie, dlaczego zaczyna oddychać szybciej.
To się nie dzieje w penisie. To się dzieje w kręgosłupie.


Ja: Piszesz o subach z chirurgiczną precyzją. Jak ich tak dobrze czytasz?

Ona: Bo słucham, jak milczą.
Ich wiadomości są pełne opowieści o sobie, ale to, co najważniejsze — ukryte jest między wersami.
Nie interesuje mnie, czego chcą. Interesuje mnie, czego się boją.
To jest moje wejście.


Ja: Jak rozpoznajesz tego właściwego suba?

Ona: On nie wali do drzwi z krzykiem.
On staje pod nimi w ciszy i czeka.
Nie wymaga. Nie podpowiada mi scenariusza.
Po prostu jest gotowy przestać być sobą.
To wszystko.


Ja: Czy masz słabość do jakiegoś konkretnego fetyszu? Trampling, CBT, petplay?

Ona: Trampling mnie fascynuje nie dlatego, że kogoś boli.
Fascynuje mnie to, że on leży.
Że nie może zrobić nic.
Że czuje moją masę, moją decyzję, moje spojrzenie z góry.

To nie ja depczę.
To on daje się zdeptać.
I to w tej decyzji tkwi cała perwersja.


Ja: Czy jesteś władcza w życiu codziennym?

Ona: Nie.
W życiu codziennym jestem cicha.
Ale to nie znaczy, że nie rządzę.
Czasem najskuteczniejsza forma dominacji to brak reakcji.
A mężczyźni uczą się bardzo szybko, jak boli milczenie kobiety, której pragną.


Ja: Piszesz też o samotności. To zaskoczyło wielu czytelników.

Ona: Bo większość ludzi myśli, że dominacja to bycie pożądanym.
Nie. To bycie samotnym z własną mocą.
To wiedzieć, że nie każdy może cię dotknąć — nawet jeśli cię błaga.
Czasem samotność to cena, którą płacisz za władzę.
Ale warto ją zapłacić.
Bo cisza, w której jesteś Królową, jest lepsza niż hałas, w którym jesteś ozdobą.


Ja: Gdybyś miała przekazać coś młodej kobiecie, która dopiero odkrywa w sobie Dominę… co by to było?

Ona: Nie śpiesz się.
Nie kopiuj.
Nie graj.
Władza to nie coś, co zakładasz na siebie.
To coś, co przestajesz ukrywać.

Jeśli kiedyś spojrzysz na mężczyznę i poczujesz, że jego uległość jest dla ciebie naturalna jak oddychanie —
to znaczy, że jesteś gotowa.


Wywiad się kończy, ale spojrzenie zostaje.
Nie dziękuje mi.
Nie żegna się.
Po prostu wstaje i wychodzi.

Zostawiając mnie z czymś cięższym niż słowa:
z uczuciem, że właśnie spotkałam Kobietę, która nie potrzebuje twojej adoracji.
Bo jest o krok dalej.
Zawsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trampling – moje królestwo, moja scena, moje stopy

"Milcz i leż." – Trampling jako rozkoszna eksterminacja ego

Dlaczego ten wpis mnie poruszył?