„Nie wiem, co zrobiła. Ale już nie jestem tym samym człowiekiem.”

 

Refleksje po sesji z Nią

Leżę na łóżku. Od godziny. Może dwóch.
Nie wiem. Czas się rozlał, jakby ktoś rozpuścił go w ciepłej wodzie.

Patrzę w sufit, ale go nie widzę.
Widzę Jej obcas.
Widzę Jej spojrzenie, kiedy patrzyła na mnie jak na coś... potrzebnego.
Nieistotnego, ale użytecznego. Jak krzesło. Jak cisza. Jak funkcja.

I to było... piękne?

Nie wiem.


To nie bolało tak, jak się spodziewałem

Kiedy mówiłem Jej, że chcę tramplingu, miałem przed oczami jedno: ból.
Fizyczny, klarowny, konkret.
Ciężar. Ucisk. Może nawet siniaki.

Ale to, co dostałem… to była cisza.
Zawieszenie.
Nie mogłem myśleć, gdy stała mi na piersi. Nie z bólu.
Z... braku. Jakby coś zostało wyłączone. Jakby wyciągnęła mi kabel z kontaktu.

Myślałem, że będę błagać o litość.

A ja... chciałem, żeby stała tam dłużej.


Nie wiem, jak to się stało, ale oddałem Jej władzę

To nie było jak w porno.
Nie było jęków. Nie było upodlenia.
Nie pluła. Nie biła. Nie krzyczała.

A jednak — miałem wrażenie, że jest we mnie.
Nie w sensie erotycznym. Głębiej. W strukturze. W myślach. W automatycznych reakcjach.

Kiedy zapytała mnie, co czuję, nie wiedziałem.

Ale teraz wiem.
Czułem, że nie jestem już właścicielem swojego ciała.


To było... spokojne. I to przeraża najbardziej

Najdziwniejsze w tym wszystkim nie było to, że po mnie chodziła.
Nie to, że mnie zmusiła do wypowiedzenia rzeczy, których się wstydzę.
Nie to, że spojrzała na mnie jak na rzecz.

Najdziwniejsze było to, że byłem spokojny.

Bo przez godzinę ktoś inny podejmował decyzje.
Nie musiałem być silny. Nie musiałem wiedzieć.
Po prostu leżałem.
I to był najczystszy spokój, jaki kiedykolwiek poczułem.


Ale teraz… teraz się boję

Nie bólu.
Boję się tego, jak bardzo chcę znowu.

Nie seksu.
Nie dotyku.

Tego stanu.
Tego miejsca w sobie, gdzie nie ma dumy. Nie ma myślenia. Nie ma presji.
Jest tylko Ona — i ja, bez maski.

Nie wiem, czy to zdrowe.
Ale wiem, że to prawdziwe.


Zostawiła mi coś w głowie. I teraz to rośnie

Kiedy wstała ze mnie i spojrzała mi w oczy, nie powiedziała nic.

A ja wiedziałem, że jeszcze nie skończyła.

Bo to, co się wydarzyło między nami, nie miało końca.
Nie ma siniaków. Nie ma śladów.

Ale w środku... jestem inny.

I to nie przejdzie.
To nie zniknie po kawie.
To zostanie ze mną na zawsze.

I chyba właśnie tego pragnąłem.
Nie żeby mnie zdeptała.
Ale żeby... mnie zaprogramowała.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trampling – moje królestwo, moja scena, moje stopy

"Milcz i leż." – Trampling jako rozkoszna eksterminacja ego

Dlaczego ten wpis mnie poruszył?