„Złamie cię w głowie, zanim postawię stopę.”
Niektórzy myślą, że trampling to po prostu deptanie ciała. Fetysz. Bodziec. Ekstrawagancja dla znudzonych.
A ja wiem, że to coś o wiele głębszego.
Bo zanim stanę na twojej klatce piersiowej, muszę najpierw wejść do twojego umysłu.
I tam zostanę.
Zaczynam od ciszy
Kiedy pierwszy raz przychodzisz, milczę. Patrzę na ciebie długo.
Nie pytam, nie dotykam, nie komentuję.
Tylko patrzę.
I widzę to, czego się boisz, chociaż tak bardzo starasz się wyglądać pewnie.
Widzę w Tobie ten wstyd, który Cię karmi. To napięcie, które Cię rozsadza. To pragnienie, które tłumisz, by nie wyjść na słabego.
Ale ja wiem.
Ty nie chcesz tylko mojego buta na sobie.
Ty chcesz, żebym wiedziała, że Cię boli.
Ty chcesz, żebym zauważyła Twoją słabość i… nie cofnęła się, tylko weszła w nią głębiej.
— Myślisz, że zasługujesz na to, bym na ciebie wchodziła?
— Nie wiem.
— Właśnie dlatego cię zdepczę.
Nie deptam ciała. Deptam osobowość
Nie rozbieram cię od razu. To byłoby zbyt proste. Najpierw rozbieram twoją postawę.
Zadaję pytania. Te, których nikt ci nie zadaje.
— Dlaczego tu jesteś?
— Co czujesz, kiedy ktoś na ciebie patrzy z góry?
— Czy pamiętasz, kiedy pierwszy raz chciałeś, żeby ktoś cię zdeptał?
Nie odpowiadasz od razu. Bo to boli. Bo przyznanie się, że chcesz być niczym, wymaga odwagi, której jeszcze nie masz.
Więc czekam. Cierpliwie.
Bo wiem, że pękniesz.
Bo wszyscy pękają, zanim postawię stopę.
Trampling zaczyna się w myśli: „Nie jestem godzien.”
Kiedy leżysz już na ziemi, nie dotykam cię. Przechodzę wokół. Obcasem stukam o podłogę. Twój puls przyspiesza.
— Jeszcze nie stanęłam, a już się boisz.
— Tak, Pani.
— To dobrze. Strach to znak, że rozpoznajesz autorytet.
Wtedy dopiero stawiam but na Twoim brzuchu.
Delikatnie. Ledwo dotykam.
I nie robię nic więcej.
Czekam.
Bo wiem, że w Twojej głowie już toczy się walka.
„Czy jestem dość silny?”
„Czy wytrzymam?”
„Co, jeśli pęknę?”
„Czy ona zobaczy, że jestem słaby?”
Tak. Zobaczę.
I właśnie dlatego zostaniesz tam dłużej.
Kiedy staję na Tobie, wszystko się zmienia
Nacisk nie jest duży. Ale ciężar mojego spojrzenia, obecności, decyzji — przygniata bardziej niż 60 kilogramów.
Stoję. Bez słowa. Bez litości.
Ty leżysz. Bezbronnym ciałem i roztrzęsionym umysłem.
I nagle… zaczynasz to kochać.
Bo w tej całkowitej bezsilności jesteś wolny.
Nie musisz już grać. Nie musisz być mężczyzną sukcesu. Nie musisz być logiczny, silny, sprawczy.
Leżysz. Oddychasz pod moją stopą. I czujesz ulgę.
— Powiedz mi, co czujesz.
— Spokój.
— Dlaczego?
— Bo nie muszę już niczego kontrolować.
Tak. Bo to ja kontroluję.
Bo trampling to rytuał demontażu ego
Nie chodzi o fetysz. Chodzi o przejęcie.
O przeniesienie punktu ciężkości — dosłownie i psychicznie.
O zburzenie muru, który budowałeś całe życie, by chronić się przed tym, co słabe, kruche, „niemęskie”.
A ja przychodzę. W szpilkach.
I wchodzę na ten mur.
I on pęka.
A Ty... czujesz się prawdziwszy niż kiedykolwiek.
Kiedy schodzę z Ciebie — jesteś inny
Nie dotknęłam Twojego penisa. Nie musiałam.
Nie zbiłam Cię. Nie krzyczałam. Nie obrażałam.
A jednak jesteś rozbity.
I cały.
Rozedrgany.
I spełniony.
Bo kiedy kobieta wejdzie Ci do głowy, a potem na ciało – już nigdy nie będziesz taki sam.
— Co teraz? — pytasz.
— Teraz? — uśmiecham się. — Teraz czekasz, aż znowu cię zdepczę.
Komentarze
Prześlij komentarz