„Złamie cię w głowie, zanim postawię stopę” – część II: Sesja

 Zamknij oczy.

Nie dlatego, że każę. Ale dlatego, że chcesz.
Bo światło razi. Bo patrzenie na mnie jest trudne. Bo dotyka cię bardziej, niż mój but dotknąłby kiedykolwiek.
Ale ja nie pozwalam ci się skryć.

— Otwórz.
— …Tak, Pani.

I znowu patrzysz. Jak stoję przed Tobą. W sukience z jedwabiu, która opina mnie tak pewnie, jak moje słowa opinają Twoją psychikę. Wysoka, prosta, milcząca. Szpilki lśnią, jakby znały Twoje myśli.

— Chcesz, żebym weszła na ciebie?
— …
— Powiedz to.
— Tak, Pani. Chcę.

Ale ja nie ruszam się ani o centymetr.

Bo nie chodzi o to, czego chcesz.
Chodzi o to, czy rozumiesz, co prosisz, kiedy mówisz te słowa.


Sesja zaczyna się wcześniej, niż myślisz

Leżysz już od dziesięciu minut. Bezczynnie. Sam ze sobą.
A ja chodzę po pokoju.
Robię notatki. Nalewam sobie herbaty. Siadam. Wstaję.
I nie patrzę na Ciebie ani razu.

I właśnie wtedy zaczyna się właściwa sesja.
Bo Ty jesteś w próżni.
Bez bodźca. Bez dotyku.
Zostawiony tylko z jednym: oczekiwaniem.

I zaczyna Cię to zjadać.
W głowie tysiące myśli.
„Może nie jestem dla niej dość ciekawy?”
„Może nie zasłużyłem?”
„Może chce mnie ukarać ciszą?”

I właśnie o to chodzi.
W ciszy człowiek słyszy najwięcej.


Staję przed tobą – i robisz coś, czego się nie spodziewam

Uginam lekko kolano. Unoszę jedną stopę.
I wtedy widzę, jak zamykasz oczy.

Nie z bólu. Nie ze strachu.
Z... ulgi.
Jakbyś czekał na ten moment tak długo, że aż cię to męczyło.

— Otwórz. Nie dostaniesz mnie na ślepo.
— Przepraszam, Pani.

I wtedy dopiero stawiam stopę na Twojej klatce.

Nie mocno.
Tyle, by poczuć Twój oddech pod skórą mojej stopy.
Tyle, by wiedzieć, że już tam jestem.
Tyle, by Tobie odebrało myśli.

— Wiesz, że mogłabym wejść ci teraz na szyję?
— Tak, Pani.
— A Ty nic byś nie zrobił.
— Nic, Pani.
— Bo oddałeś już wszystko, zanim cię dotknęłam. Prawda?
— Tak.


I wtedy dopiero zaczyna się gra

Przechodzę. Powoli. Punkt po punkcie.
Ciało, które napina się pod moimi stopami, to moje terytorium.
A każdy krok to nie tylko fizyczna obecność — to mapowanie twojej psychiki.

Staję na żebrach. Czujesz ciężar, który przesuwa ci narządy.
Staję na brzuchu — i nieświadomie wstrzymujesz oddech.
Staję na ramionach — i Twoje oczy błagają o słowo, o znak, że robisz wszystko dobrze.

Ale ja nie mówię nic.
Cisza to nagroda.
Bo słowa byłyby litością.


Dochodzi do tego momentu

Wchodzę na twarz.

Nie od razu.
Najpierw stopą wędruję po policzku. Potem czubkiem palców dotykam ust.
W końcu — całą stopą.

— I co teraz?
— …
— Miałeś tyle myśli, a teraz?
— …Cisza.
— Dobrze. Cisza to znak, że już nie jesteś sobą.


Zejście

Schodzę z ciebie.

Nie żeby zakończyć. Ale żeby zobaczyć, co zostało.
Czy cokolwiek zostało.

A Ty leżysz.
Oczy zamknięte. Usta uchylone. Ręce rozluźnione.

Jakbyś został wyłączony.
Nie zniszczony. Nie skrzywdzony.
Uwolniony.

— Wrócisz do siebie za godzinę. Może dwie.
— …
— Ale ten ślad w głowie zostanie. Ten ciężar, który nosiłeś, kiedy ja byłam na tobie — już zawsze będzie brakował, gdy mnie zabraknie.


Bo trampling to nie depczące ciało

To myśl, która zostaje na długo po sesji.

To zaufanie tak wielkie, że pozwalasz kobiecie nie tylko po sobie przejść… ale i wejść w najciemniejsze zakamarki swojej psychiki — i przejąć nad nimi władzę.

A ja to robię. Z wdziękiem. Z kontrolą. Z uśmiechem.

I kiedy wychodzisz z mojego pokoju – jesteś inny.
Lżejszy.
Ciszej myślący.
Bardziej prawdziwy.

A ja? Ja tylko postawiłam kilka kroków.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trampling – moje królestwo, moja scena, moje stopy

"Milcz i leż." – Trampling jako rozkoszna eksterminacja ego

Dlaczego ten wpis mnie poruszył?