„Ciężar, którego szukałeś” – o tramplingu, który jest wszystkim poza tym, czym się wydaje
Niektórzy widzą w tramplingu tylko akt fizyczny.
Stopę. Ciało. Czasem szpilkę. Czasem bosą skórę.
Ale nie o to chodzi.
Nigdy nie chodziło.
Trampling nie jest fetyszem.
Trampling to wyrok bez przemocy, dotyk bez bliskości, dominacja bez słów.
To akt, w którym kobieta nie schyla się nawet spojrzeniem, a mężczyzna leży, bo musi.
Bo tylko wtedy czuje, że wszystko ma sens.
Nie chodzi o ból. Chodzi o miejsce.
Twoje miejsce.
Tam. Pod spodem.
Między obcasem a podłogą.
W tej przestrzeni nie ma już pytań, nie ma ego, nie ma głosu.
Jest tylko ciężar — mój ciężar — i ty.
I coś w tobie wtedy cichnie.
Nie to, co miałeś na myśli.
Nie ten seksualny dreszcz.
Coś głębszego. Coś, co nawet nie potrafi się już buntować.
To nie boli.
To ucisza.
Kiedy staję na twojej klatce piersiowej — nie robię tego, żeby cię skrzywdzić.
Robię to, by ci przypomnieć, kim jesteś, kiedy przestajesz udawać.
Nie jesteś wtedy mężczyzną.
Nie jesteś sługą.
Jesteś podłogą.
Jesteś tym, po czym przechodzę bez zatrzymania.
I nie robisz z tego dramatu.
Ty się w tym odnajdujesz.
Wreszcie.
Szpilki są dla mnie. Bosa stopa — dla ciebie.
Szpilki to teatr. One są twarde, agresywne, ikoniczne.
Ale kiedy zdejmuję buty i staję na tobie bosą stopą — to wtedy zaczyna się prawda.
Czuję cię.
Widzę, jak reagujesz na każdy nacisk.
Czuję twoje ciało pod moim ciałem.
I wiem, że jeszcze chwila — i się rozpuścisz.
Nie dlatego, że boli.
Ale dlatego, że nikt inny nigdy nie był tak blisko twojej prawdy jak ja w tej jednej chwili, kiedy stoję na twoim brzuchu, nie pytając o pozwolenie.
Ludzie pytają: czemu to robisz?
Bo mogę.
Bo ty chcesz.
Bo to uczciwe.
Bo to piękne w swojej prostocie: ty leżysz, ja stoję.
Zero mistyki. Zero scenariusza.
Jesteś pod moimi stopami. I nic więcej nie musi się wydarzyć.
Nie muszę mówić.
Nie muszę grozić.
Nie muszę cię karać.
Wystarczy, że przeniosę ciężar ciała z jednej stopy na drugą.
A ty już wszystko czujesz.
Jesteś w tym miejscu, którego szukałeś przez całe życie.
Nie między nogami kobiety.
Nie w jej objęciach.
Nie w jej uznaniu.
Tylko pod jej stopą.
Tam jesteś czysty.
Tam jesteś prosty.
Tam jesteś tylko funkcją — a w tym jest ulga, której nie znajdziesz w żadnym związku, w żadnym seksie, w żadnym "kochaniu".
Trampling to nie fetysz. To rytuał.
Gdyby istniał kościół uległości, moja stopa byłaby jego ołtarzem.
A ty — ty byłbyś pokornym pielgrzymem, klęczącym w milczeniu, gotowym, by zostać zdeptanym — nie z rozkoszy, ale z głodu bycia na swoim miejscu.
Bo od zawsze wiedziałeś, że to właśnie tam czujesz się najbezpieczniej.
Pod kimś, kto nie musi cię rozumieć.
Bo wystarczy, że na ciebie stanie.
A teraz zamknij oczy.
I wyobraź sobie mój ciężar.
Bez litości.
Bez słów.
Bez pytań.
Pamiętaj: to nie ja cię zdeptałam.
Ty położyłeś się pierwszy.
I za to cię szanuję.
Komentarze
Prześlij komentarz